Najlepszy żużlowy dzień (3): Peter Kildemand

27.11.2019, 08:53

W życiu każdego sportowca zdarzają się dni, które rozpamiętują oni nawet lata po karierze. W naszym nowym cyklu przepytaliśmy żużlowców Zdunek Wybrzeża o ich niezapomniane zawody. Nie ma co się dziwić, że Peterowi Kildemandowi na wspomnienie o zwycięstwie w Grand Prix aż świecą się oczy.

Za Peterem Kildemandem kilka sezonów w cyklu Grand Prix. W latach 2014-2016 aż pięć razy stał na podium, z czego dwukrotnie na najwyższym jego stopniu. - Miałem wiele dobrych dni, jednak na pewno największym moim sukcesem było wygranie Grand Prix w Horsens, w moim kraju. Na pewno stanięcie na najwyższym stopniu podium tego dnia było moim największym sukcesem - powiedział Kildemand, który 8 sierpnia 2015 roku po raz pierwszy w karierze stanął na najwyższym stopniu podium.

Kildemand w tamtym sezonie zajął 9. miejsce w cyklu Grand Prix. Można żałować, że nie pojechał w pierwszych trzech turniejach. - Byłem wtedy dobrze przygotowany i miałem za sobą dobry okres na żużlu. Oczywiście gdy przystępowałem do zawodów, nie czułem że na pewno wygram i stanę na podium. Chciałem tego, ale nie byłem o tym przekonany. Bardzo dużo się wówczas zdarzyło i nałożyło się na ostateczny triumf - wspomniał Kildemand.

Sportowiec gdy staje na najwyższym stopniu podium musi pamiętać, by twardo stąpać po ziemi. - Nigdy, również tamtego dnia nie czułem się jednak najlepszy. Gdy nadejdzie u kogoś taki dzień to znaczy, że nigdy nie będzie naprawdę najlepszy. Człowiek uczy się całe życie i nie można spoczywać na laurach. Ten dzień był szczególny, ale nie spowodował u mnie rozprężenia - podkreślił nowy zawodnik Zdunek Wybrzeża Gdańsk.

- Takie zwycięstwo dużo mi dało, ale to jest część tej pracy. Zawsze trzeba być profesjonalistą i nie można spijać śmietanki. Po spróbowaniu szampana z podium, trzeba wrócić na ziemię i nadal ciężko pracować na sukces - podsumował.

Autor: Redakcja