Zbigniew Podlecki
![]() |
ZBIGNIEW PODLECKI |
BIOGRAFIA:
Rozpoczął swą piękną karierę jako 18-letni chłopiec - w 1959 roku, w "Neptunie" - pod troskliwym i doświadczonym okiem Władysława Kamrowskiego. Jego nauczyciel wcale nie przejmował się niepowodzeniami Zbyszka w pierwszych latach jego startów. Ani gwizdami widowni, gdy chłopak dojeżdżał do mety na ostatnich miejscach. On wiedział, że ten młody talent już niedługo się sprawdzi, potrzebna jest tylko cierpliwość i spokojna praca. Stary "majster" nie zawiódł się - już w 1963 r. Zbyszek wygrywa wiele silnie obsadzonych zawodów, w lidze też zwycięża kogo tylko popadnie i już w następnym sezonie powołano go do kadry narodowej.
Po raz pierwszy zakłada więc plastron z Białym Orłem i jedzie do Czechosłowacji, na swoją pierwszą eliminację indywidualnych mistrzostw świata - jeździł tam Zbyszek bez żadnych kompleksów i zajął rewelacyjne, jak na debiutanta, drugie miejsce za reprezentantem gospodarzy, świetnie znającym tor Kasperem. Powtarza ten wyczyn na drugiej eliminacji w Warszawie, przegrywając tylko z kolegą z reprezentacji Antonim Woryną i obaj oczywiście awansowali do finału kontynentalnego.
Znów jadą do Czechosłowacji, gdzie na specyficznym torze w Slanach zwyciężył znakomity Rosjanin Igor Plechanow, ale Zbyszek zrobił swoje: zajął czwarte, premiowane awansem do finału europejskiego, miejsce. Elita europejska zmierzyła się wtedy we Wrocławiu, a tamten finał po raz ostatni traktowany był zarazem jako mistrzostwa Europy - z medalami i odpowiednimi dyplomami.
Nadszedł 28 czerwca 1964 roku - dzień największego triumfu gdańskiego żużlowca. Na starcie stanęła cala europejska śmietanka, której przewodził wtedy malutki i nieustępliwy Szwed Ove Fundin. Zbyszek byt wtedy jednak u szczytu swych możliwości. Jeździł jak szatan, toteż rywale z reguły oglądali tylko jego plecy. Kapitalnie wychodził ze startu, a jeśli się spóźnił, to swobodnie wyprzedzał swych rywali na wirażach, po krótkim wewnętrznym bądź długim zewnętrznym łuku. Był bezkonkurencyjny, nikt się poza nim nie liczył. W pięciu biegach osiągnął komplet 15 punktów, tytuł mistrza Europy i swój życiowy sukces. Przypomnijmy kolejność wrocławskiego finału:
1. Zbigniew Podlecki (Polska) - 15
2. Bjoern Knutsson (Szwecja) - 13
3. Borys Samorodow (ZSRR) - 11
4. Ove Fundin (Szwecja) - 11
5. Igor Plechanow (ZSRR) - 11
6. Andrzej Wyglenda (Polska) - 10
W finale światowym w Goeteborgu, gdzie triumfował sławny Barry Briggs, świeżo upieczony mistrz Europy nie wytrzymał ogromnej presji odpowiedzialności i nadziei polskich kibiców. Zabrakło chyba także międzynarodowego obycia. Przegrywał starty, zatracił bojowość na dystansie i zajął dopiero 14 miejsce.
W tym samym roku pojechał jeszcze za starszym Kaiserem w reprezentacji Polski w finale DMŚ w niemieckim Abendsbergu. Zwyciężyła tam Szwecja, a nasi zajęli 4 miejsce. Największy sukces Zbyszka w "drużynówce" przyszedł już w następnym, 1965 roku. Finał znów odbywał się w RFN, tym razem na torze w Kempten. Pojechał tam w towarzystwie dwóch Andrzejów - Pogorzelskiego i Wyglendy oraz Antoniego Woryny. To był wspaniały, świetnie zgrany i rozumiejący się zespół, który w pięknym stylu wywalczył złote medale z tytułem mistrza świata (a już w kraju złote medale "Za wybitne osiągnięcia sportowe").
1. Polska - 38
2. Szwecja - 33
3. Wielka Brytania - 16
4. ZSRR - 7
Syt chwały (bo to i mistrz Europy, i mistrz świata) Zbyszek Podlecki wystartował jeszcze z impetem w IMŚ w 1965 roku, wygrywając pierwszą eliminację w Neubrandenburgu. W drugiej, we Lwowie, było tylko trochę gorzej - trzecie miejsce i awans do finału kontynentalnego we Wrocławiu. Tu jednak pojechał już znacznie słabiej i zadowolić się musiał 12 pozycją.
Ale nie był to kres międzynarodowych sukcesów wielkiego gdańskiego żużlowca. Po dwóch latach znów jedzie w tej samej drużynie na finał DMŚ w Malmoe. Tam ulegają tylko znakomitym gospodarzom - reprezentacji Szwecji. Zbyszek jednak do swojej kolekcji dołącza jeszcze tytuł drużynowego wicemistrza świata. Te trzy medale w 33-letniej historii dokonań gdańskich żużlowców zapewnią mu mocne drugie miejsce za Zenonem Plechem. Więcej medali Zbyszek już nie zdobył, ale ciągle jeszcze liczył się w międzynarodowej rywalizacji.
W 1969 roku znów idzie przebojem przez eliminacje MŚ, na Węgrzech i w Czechosłowacji zajmuje drugie miejsca, a finał kontynentalny w egzotycznej Ufie to popis Polaków, których wystąpiło tam aż 12. Siedmiu, a wśród nich Podlecki, awansowało do finału europejskiego w Olching, gdzie Zbyszek zajął 11 pozycję. Jako rezerwowy pojechał na światowy finał na londyńskim Wembley, występując w 3 biegach i taktycznie wspomagając kolegów.
Nastąpił później okres seryjnych, uciążliwych i długo leczonych kontuzji, ale Zbyszek nie kapitulował i jeszcze raz - w maju 1972 roku wystąpił w eliminacjach MŚ w Libercu. Był już jednak bez formy i zajął 14 miejsce. Zaczynał się rozglądać za miejscem w życiu. Miał ukończone Technikum Samochodowe, żonę i dwie córki.
I wtedy - ta fatalna noc 19 sierpnia 1972 roku, kiedy wracał od rodziców swoją wysłużoną 125-ką WSK. Było ślisko i ciemno, kiedy na rogu ulic Klinicznej i dzisiejszej Hallera ktoś (chyba nietrzeźwy) próbował tuż przed kołem przebiec jezdnię. Zbyszek ratował człowieka. Hamulce, pisk opon, przewrotka, długi poślizg na zdradliwej kostce i potężne uderzenie plecami w żelazne słupki z łańcuchami, rozdzielające jezdnię od chodnika. Efekt: ciężka kontuzja kręgosłupa, całkowity paraliż od pasa w dół i wózek inwalidzki. Na nic zdały się wielomiesięczne zabiegi i ogromne zaangażowanie klubowego chirurga dr Walentyny Polakówny... Jakże gorzko-ironiczna jest wymowa tego tragicznego wydarzenia! On, który w końcu wychodził cało z licznych groźnych kolizji na żużlowych torach kraju i Europy, przegrał wszystko w banalnym wypadku ulicznym. Czy wszystko? Zbyszek, jak przystało na wielkiego sportowca i prawdziwego mężczyznę, nie poddał się. Choć przykuty do wózka, spędzał swe dni możliwie pracowicie i użytecznie. Nawet wiele lat po wypadku nie stracił kontaktu z klubem, bywając częstym, gorąco oklaskiwanym, honorowym gościem na zawodach żużlowych. Kibice, wbrew utartym mniemaniom, nic zapominają tak często o swych dawnych idolach...
Po długiej i ciężkiej chorobie Zbigniew Podlecki zmarł w Gdańsku 8 stycznia 2009 roku. Od tego samego roku na mocy uchwały Rady Miasta Gdańska stadion żużlowy w naszym mieście nosi imię Zbigniewa Podleckiego. Z tej okazji 13 września 2009 r. na obiekcie uroczyście odsłonięto pamiątkową tablicę.
Zbigniew Podlecki w Wybrzeżu | |||||
Sezon | Biegi | Punkty | Bonusy | Suma | Śr. Biegowa |
1958 (Neptun) | 32 | 38 | 0 | 38 | 1,188 |
1959 (Neptun) | 56 | 77,5 | 0 | 77,5 | 1,384 |
1960 (Legia) | 37 | 48 | 10 | 58 | 1,568 |
1961 (Legia) | 65 | 64 | 0 | 64 | 0,985 |
1962 | 51 | 77 | 0 | 77 | 1,510 |
1963 | 52 | 93 | 1 | 94 | 1,808 |
1964 | 53 | 134 | 1 | 135 | 2,547 |
1965 | 57 | 141 | 6 | 147 | 2,579 |
1966 | 48 | 97 | 1 | 98 | 2,042 |
1967 | 55 | 127 | 6 | 133 | 2,418 |
1968 | 60 | 137 | 2 | 139 | 2,317 |
1969 | 60 | 153 | 3 | 156 | 2,600 |
1970 | 41 | 90 | 2 | 92 | 2,244 |
1971 | 57 | 111 | 7 | 118 | 2,070 |
1972 | 41 | 100 | 6 | 106 | 2,585 |
SUMA | 765 | 1487,5 | 45 | 1532,5 | 2,003 |